Kącik literacki



Eugenia Jakubowska: Jak obchodzono dawniej w Polsce Święta Wielkanocne

Z przyjemnością prezentuję tekst Pani Eugenii Jakubowskiej, mamy naszego Kolegi Zbyszka i babci Kolegi Jarka Jakubowskiego. Wspomnienia Świąt Wielkanocnych spisane ponad 8 lat temu, które w rodzinnym domu były obchodzone w pierwszej połowie ubiegłego wieku. Wspomnienia przekazane przez Kolegów z pewnością będą miłą lekturą w czasie zbliżających się Świąt Wielkiej Nocy. A dla niektórych okazją do sięgnięcia pamięcią w czasy świąt spędzanych w domach rodziców i własnych. Z pewnością czas świąt przysporzy okazji do wspomnień i refleksji ....

Pamiętając, że pamięć buduje naszą tożsamości życzę wszystkim miłej lektury

Darz Bór

Wojtek Wdowikowski
Wrocław, 14 kwietnia 2017r.



Jak obchodzono dawniej w Polsce Święta Wielkanocne
Około 80 lat temu, życie, zwyczaje, obrzędy !!!

Już od pierwszego dnia Wielkiego Postu zaczęliśmy czuć, że coś ważnego będzie obchodzone w Rodzinie i w Kościele. W ostatni dzień karnawału, ku naszej uciesze, my dzieci czekaliśmy na przyjście „Maćkorzy”. Było to kilka chłopów przebranych za niedźwiedzia, śmierć, diabła i cyganów. Tańczyli z gospodynią, bo muzyka oczywiście grała ochoczo. „Oj trzeba dać podkoziołek trzeba dać !!! Ażeby móc do północy tańcować”. Dawali Ludzie ochoczo. Z tych darów robiono ucztę, która trwała do północy. Jak wybijała północ wszyscy ustawiali się w krąg a w środku zaczął „taniec” Post. Był to przebrany na biało facet i śpiewał okropnie smutną, specjalną pieśń. Tak zaczynał się post. Jedzono tylko z olejem tłoczonym na zimno. Był bardzo smaczny. Makowy lub siemienny.
Na Wielkanoc cieszyliśmy się ogromnie. Było święcone w kościele. U nas zawsze święcone było w naszym ponad 300-letnim domu, oczywiście w „szynku”, czyli starej oberży. Mama ustawiała stół długi i pięknie nakryty białym obrusem. Udekorowanym bukszpanem, po prawej stronie stało nasze święcone, w lewo, koszyczki sąsiadów. Nasze święcone wyglądało taki: na. środku stołu okrągły bochen chleba, jajka pięknie malowane, sól, szynka cała z kością - ogromna, (jej przyrządzanie to był sekret mojego Taty), kiełbasy, masło, pieprz, wino swojej roboty, placek drożdżowy z kruszyną. Darmo teraz kupić taki. I baby !!! Ogromne, pieczone w formach kamiennych !!! Po lukrowane !!! Zapałki też były święcone. Przyjeżdżał przywieziony przez zawsze kolejnego gospodarza, ksiądz. Ksiądz święcił, a my składaliśmy sobie wszyscy serdeczne życzenia, każdy brał swoje koszyczki i szli do swoich domów. Było tak kontynuowane wiernie przeze mnie wraz z Rodziną do ubiegłego roku. W tym roku już nie będzie świeconego u nas - 2 km od nas jest kaplica i tam nowy ksiądz każe nosić święcone. Do kościoła mamy 6 km.
Nadchodził I dzień Świąt — Rezurekcja, godz. 06-ta rano. Jeździliśmy powózkami, dobrymi końmi. Najpiękniejsza była procesja. Obchodziliśmy kościół trzy razy na około. Przy każdym okrążeniu rozlegały się radosne salwy z karabinów a później z pocisków preper z karbitu. Ten śpiew chóralny, bo śpiewany przez wszystkich: „Wesoły nam Dzień dziś nastał” !!! Tego dziś się nie usłyszy. Młodzi nie umieją lub nie chcą śpiewać a starych już ludzi nie ma. Po Mszy św. Rezurekcyjnej nikt się nie rozglądał tylko pędził do domu końmi tak samo. Były wyścigi potrącone osie kół sypały się skrami. Kto pierwszy wjeżdżał do podwórza ten też pierwszy uporał się latem ze żniwami. Po przyjeździe do domów śniadanie świąteczne. Do jajek, do szynki i kiełbas, obowiązkowo przygotowany był własny chrzan. Również święcony był. To symbol smaku i zdrowia. W drugim dniu Świąt - Dyngus. Od świtu trzeba się było pilnować. Za oblanie sąsiadów dostawaliśmy okup. Z pobliskiego miasteczka przychodziły dzieci z „gaikiem zielonym, pięknie ustrojonym, w czerwone wstążeczki i śliczne kureczki”. Śpiewali: „Przyszliśmy tu po Dyngusie, zaśpiewamy o Jezusie i Maryi i o całej Familii”. „Mości gospodarzu !!! Domowy Szafarzu, okaż swoją łaskę, każ nam dać kiełbaskę”. Tak samo do gospodyni śpiewali o jajeczka. Było to bardzo miłe. Dzieci sobie nazbierały różności. Żaden gospodarz nie puścił ich bez darów. To wszystko działo się z wesołymi przyśpiewkami. Po południu goście, albo w gości ludzie szli. Wieczorem w karczmach tańce. Za stołami siadali starsi, po jednej stronie stały panny, bliżej bufetu chłopcy. Najpierw pytano Rodziców danej Panny czy można było ją prosić do tańca. O godzinie 20-stej żadne dziecko, ani uczeń szkolny nie mógł się znajdować na sali, ani kręcić się po drogach. Tego pilnowali ówcześni Nauczyciele.

To tyle na dziś, Babcia Eugenia, Barbara Jakubowska z Olejniczaków.
Jesiona, 15.01.2009r.



« Powrót »