2017-06-12 Rogacze Kolegów Romualda i Jacka Szulakowskich



Za rogaczem na 20-stkę !!!

11 czerwca sezon na rogacze w pełni, piękna słoneczna pogoda, po konsultacjach z tatą kol. Romualdem Szulakowskim zapada decyzja o porannym wypadzie na teren obwodu nr 20 !!!
12 czerwca godzina 2:30 pobudka, pada....
Co robimy? Sprawdzam prognozę...
Podobno ma przestać... Jedziemy czas pokaże.
Przy „kontrolce" wpisuję się na rejon „Kuźnica" tato „Nowy Folwark". Docieramy na miejsce pogoda grymasi, zostawiam tatę na ambonie a sam udaję się na swój rejon.
Zaczyna świtać niebo się przeciera, decyduję się na polowanie z podchodu jako że ambon nie jest zbyt wiele w tym rejonie, poza tym jestem zdania, że rogacza trzeba „wydeptać". Słońce zaczyna się przebijać sceneria idealna świeża, soczysta trawa zdaje się być kusząca dla rogaczy. Po godzinie marszu lekkie rozczarowanie, żadnej sarny na horyzoncie, ale kontynuuję podchód, docieram do punktu końcowego i dalej nic, czas powoli wracać. Kilka kroków wstecz. Jest !!! Lornetka w dłonie... młody szpicak nieśmiało wystawił łeb z trawy. Kolejne kilkaset metrów i kolejny rogacz, tym razem widłak, złapał odwiatr i czmychnął w głąb łąki. Kontynuując marsz słyszę poruszenie i szczekanie w okolicach gdzie zostawiłem auto. Idę..., wychodzę na lekkie wzniesienie i widzę rogacza słaby 6-stak, patrzymy na siebie i po chwili rogacz ucieka. Słyszałem więcej niż jednego zatem idę dalej, poruszam się przy linii rowu, po prawej łąki po lewej pola. Znajduję lukę między drzewami wychodzę ostrożnie i ....Spotkanie twarzą w twarz 20 metrów ode mnie w pszenżycie stoi rogacz, zdążyłem podnieść lornetkę i zastygnąć w bezruchu. Serce zaczyna walić mocniej gdy spojrzałem co „ma na łbie". MYŁKUS !!! Po około 20 sekundach rogacz ucieka jednak niezbyt gwałtownie. Postanawiam podejść kilkadziesiąt metrów w kolejne okienko między drzewami. Znajduję lukę spoglądam na pole. Na miedzy między pszenżytem a ugorem pasie się mój cel. Rozkładam pastorał mam do niego jakieś 50 metrów, jedynie małe okienko między liśćmi, uspokajam oddech rogacz wystawia komorę, oddaję strzał, podmuch po wystrzale powoduję jedną wielką chmurę wody z liści drzew. Rogacz zniknął, idę sprawdzić. Dochodzę do miejsca zestrzału i jest. Piękny pierwszy w życiu myłkus, może niezbyt okazałe parostki ale jakże ciekawe. Ostatni kęs, pieczęć, złom. Dziękuję św. Hubertowi za wspaniały poranek.
Wykonuję telefon do taty, informując jeszcze drżącym głosem o sukcesie.
Dojeżdżam do taty pokazuję rogacza, odbieram gratulacje i przykaz „broń na siedzenie teraz ja jestem dewizowcem a ty podprowadzającym". Mówię ok i postanawiam podjechać na pobliską łączkę żartując, że tam widziałem ładnego rogacza (ostatnie polowanie indywidualne na 20-stce około 5 lat temu ;). Wychodzimy z auta „dewizowiec" kol. Romuald zabiera pastorał, wchodzimy na śródleśną łączkę, już po paru sekundach dostrzegamy rogacza zmierzającego prosto w naszym kierunku. Wymiana spojrzeń lornetki w dłoń, konsultacja i jednoznaczna ocena, 6-stak nieregularny, II klasa. Tato rozstawia pastorał, rogacz idzie „na sztycha", po chwili szybszym krokiem obiera kierunek na las, przystaje odsłania komorę i pada strzał, rogacz uchodzi, jednak obserwuję wyraźną reakcję na strzał. Sprawdzamy zestrzał, jest farba..., 40 metrów w las i leży. Idealna komora. Ostatni kęs, pieczęć, złom dla taty.

Piękny poranek i piękna przygoda łowiecka zwieńczona pozyskaniem dwóch równie pięknych jak i selekcyjnych rogaczy. Opłaca się zerwać wcześnie rano, baaa w nocy dla takiej przygody !!!

Darz Bór Koledzy i powodzenia !!!

Kol. Jacek Szulakowski
Kol. Romuald Szulakowski

Zdjęcia i tekst: Jacek Szulakowski




« Powrót »